Speleolodzy na tropie najgłębiej położonego systemu jaskiń w Europie
Grupa speleologów z projektu Ario Caves Project poszukuje w północnej Hiszpanii najgłębszego w Europie ciągu jaskiń – podczas niebezpiecznej wyprawy do środka ziemi potrzebne im będą odpowiednie narzędzia.
– O tym, co znajduje się pod naszymi stopami, wiemy jeszcze mniej niż o Księżycu – mówi speleolog Axel Hack. Przygoda, od której wszystko się zaczęło, z biegiem lat stała się dla niego czymś więcej. Teraz wspólnie ze swoimi towarzyszami próbuje rzucić nieco światła na tajemnice ukryte w głębi Ziemi: – Po to, aby ludzie mogli je docenić, chronić i zachować – mówi Hack, wyjaśniając powody zorganizowania wyprawy. Z projektem Ario Caves Project jest związany od 2012 roku. Od ponad 50 lat system jaskiń płaskowyżu Ario w górach Picos de Europa u wybrzeży Atlantyku jest przedmiotem badań międzynarodowych ekspedycji.
Zespół badaczy już odkrył i oznakował na mapie kilka jaskiń w potężnym masywie wapiennym. Jednak do dziś nadal nie wiadomo, czy jaskinie są ze sobą połączone, i ta zagadka stała się inspiracją dla specjalnej misji, podjętej latem 2017 roku: Wyniki ekspedycji z poprzednich lat rozbudziły nadzieje na istnienie naturalnego połączenia pomiędzy dwiema najważniejszymi jaskiniami „C4” i „2/7”. Testy kolorymetryczne pokazały, że woda przepływała z jednej jaskini do drugiej, niżej położonej. W ich rezultacie badacze zrozumieli, że są o krok bliżej odkrycia jednego z najgłębiej położonych systemów jaskiń w Europie.
Ekspedycja wymagała dużych ilości sprzętu, który do bazy przetransportowano na osłach. – Następnie sprzęt został podzielony na partie opakowane w plandeki i spuszczony do jaskini. Musieliśmy je za sobą ciągnąć bez względu na to, jak ciasne były przejścia – mówi Hack. Do pokonania niektórych odcinków jaskini konieczne są zaawansowane umiejętności wspinaczkowe: – Dlatego potrzebowaliśmy narzędzi – drabinek linowych, lin, kotew, akumulatorowych młotów udarowo-obrotowych, na których można polegać w każdej sytuacji – kontynuuje Hack. Warunki panujące w jaskini określił jako wymagające zarówno dla ludzi, jak i maszyn. – Około 80 procent wilgotności, 7 stopni Celsjusza i grząska glina. Już po krótkim czasie wszystko było posklejane. To był ekstremalnie ciężki test dla dwóch młotów udarowo-obrotowych, które Bosch przekazał naukowcom. Z ich pomocą mogli oni pokonać najbardziej niedostępne odcinki niezbadanej jaskini.
Przed dotarciem do odkrytego w 2016 roku „Sanctuary Hall” w jaskini „C4”, gdzie zaplanowano postawienie obozu, speleolodzy musieli pokonać szyb „Monster” o głębokości 180 metrów. Zejście w głąb zajęło sześć godzin. Na głębokości 650 metrów uczestnicy wyprawy natknęli się na strumień, który prowadził do syfonu. Od tego momentu nie mogli już poruszać się pieszo. Jeden ze speleologów kontynuował trasę pokonując ciek wodny o głębokości 30 metrów, a pozostali członkowie wyprawy podjęli wspinaczkę w sąsiednich szybach, aby odnaleźć suchy łącznik prowadzący do jaskini „2/7”.
W poszukiwaniach przejścia ważną rolę odgrywały dwa młoty udarowo-obrotowe. Speleolodzy używali ich do zamocowania kotew ułatwiających wspinaczkę w licznych szybach znajdujących się na trasie. Przed przystąpieniem do pracy młotem udarowo-obrotowym ważne jest sprawdzenie, jak brzmi skała uderzana młotkiem. Pozwala to ustalić czy narzędzie nie naruszy niestabilnego podłoża. Stabilne podłoże ma znaczenie dla utrzymania kotew na miejscu, tak aby wspinający się człowiek nie spadł w przepaść – mówi Hack. W ciągu dwóch dni Axel Hack i jego koledzy wspięli się na wysokość 70 metrów skalistym kominem, wykorzystując do tego tylko dwa akumulatory. – Najważniejsza z zasad obowiązujących na dole brzmi: ‘wszystko musi iść zgodnie z planem’. Każdy zna tę zasadę i dotyczy ona także narzędzi.
To była bardzo ciężka praca, która zajmowała badaczom nawet 14 godzin dziennie. Ale trud się opłacił. Mimo że nie udało się odnaleźć suchego przejścia do jaskini „2/7”, nurek mógł pochwalić się sukcesem. Droga wodna doprowadziła go do innego systemu jaskiń. Aby to udowodnić, przekazał kolegom z zespołu znalezioną tam notatkę. Pozostawili ją inni speleolodzy, którzy zeszli do jaskini „2/7” bezpośrednią trasą podczas ekspedycji w roku 2000. Dla członków wyprawy było to przełomowe odkrycie. Znaleźli bowiem pierwsze połączenie pomiędzy dwiema jaskiniami.
Był to ważny krok na drodze do odkrycia pewnego dnia całego systemu jaskiń płaskowyżu Ario. Na głębokości 905 metrów połączone jaskinie „C4” i „2/7” zaliczają się teraz do 140 najgłębiej położonych jaskiń na świecie, a ich długość wynosi ponad 18 kilometrów. W przypadku odnalezienia połączeń z sąsiednimi jaskiniami hiszpańskich gór różnica wysokości pomiędzy wejściem a wyjściem, wynosząca ponad 1.750 m, uczyni z nich najgłębszy ciąg jaskiń w Europie.
Po ponad dwóch tygodniach i nawet sześciu dniach pod rząd spędzanych pod ziemią, zespół badaczy rozpoczął przygotowania do wyjścia na powierzchnię. Wrócili z wyprawy bogatsi o wyjątkowe wrażenia i cenne doświadczenie. Axel Hack: – Wchodząc do jaskini, nigdy nie wiesz, czego się spodziewać. Przeciskasz się przez wąskie szczeliny i nagle stajesz na krawędzi kanionu. Zostawiamy nasze ślady w miejscu, gdzie nie było dotąd żadnego człowieka. Czujesz się przy tym jak Neil Armstrong!